Nasza Gazeta w Irlandii Ach, co to był za mecz! - Portal Polonii w IrlandiiPortal Polonii w Irlandii

Ach, co to był za mecz!

Młodość to czas, kiedy nawet boso możemy przemierzyć świat, czyż nie? To właśnie wtedy odkrywamy swoje pasje, poznajemy otaczającą nas rzeczywistość i szukamy autorytetów, wzorców do naśladowanie, głęboko wierząc w to, że niemożliwe nie istnieje. Młodzież Polskiej Szkoły SEN jest tego najlepszym przykładem. Są wśród nich wrażliwi poeci, utalentowani recytatorzy, być może przyszli artyści, chętni do dyskusji, pełni pasji, wiary w siebie i swoje możliwości. Nie brakuje też miłośników sportu, fanów piłki nożnej, dla których codzienne treningi, samodyscyplina nie jest przymusem, a częścią życia. Zadziwiające jest to, że wśród tak wielu obowiązków i pasji, wciąż mają czas i chęci na sobotnią naukę w Polskiej Szkole SEN. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do przeczytania relacji, z ważnych sportowych wydarzeń, których obserwatorami są uczniowie, klasy 7 – młodzi, zdolni i ambitni – „dwujęzyczni bohaterowie” szkoły SEN.

Magdalena Marciak

 

Piłka nożna to moja pasja. Gram w klubie Newlands Castle Park FC. Mam na koncie już sporo meczów, ale tego jednego długo nie zapomnę. Moja drużyna zakwalifikowała się do finału Ligi Dublin i Okręgowej Ligi Chłopców.

Trzynastego czerwca 2023 r. był piękny słoneczny poranek. Zawodnicy Arthur Griffith Park FC rozegrali z nami wielki finał. Grałem na pozycji bramkarza i byłem kapitanem mojej drużyny. Punktualnie o godzinie 11:00 wybiegliśmy na boisko. Sędzia rozpoczął grę. Walkę rozpoczęła moja drużyna. Od samego początku wiedzieliśmy, że to będzie bardzo ciężki mecz. My oraz nasi przeciwnicy graliśmy szybką piłką i obie drużyny były bardzo blisko strzelenia gola. Arthur Griffith Park mieli rzut rożny. Kiedy jeden z zawodników tej drużyny dośrodkował na pole karne, zawodnik z numerem 7 główkował do bramki i wszystkim wydawało się, że to będzie gol, ale zdążyłem obronić tę bramkę. Rzuciłem się i piłka otarła mi się o rękę. Dzięki szybkiej reakcji udało mi się uratować tę sytuację. Pierwsza połowa skończyła się bez gola. Drugą połowę bardzo dobrze zaczął Arthur Griffith Park, ale my szybko odzyskaliśmy piłkę. Zawodnik mojej drużyny Caleb biegł z piłką. To było jeden na jeden z bramkarzem przeciwnej drużyny. Mieliśmy bardzo dobrą szansę na strzelenie gola i on ją wykorzystał.



– Mamy to! Pierwszy gol dla naszej drużyny! – krzyczeliśmy.

Przeciwnicy zdenerwowani utratą gola walczyli zaciekle. Gra była bardzo ciężka i emocjonująca. Po dziesięciu minutach Arthur Griffith odzyskali piłkę i strzelili gola. To był bardzo trudny strzał do obronienia dlatego, że był w górny róg bramki. Musiałem pogodzić się z faktem, że mamy remis… Walczyliśmy dzielnie dalej, ale wiele niewykorzystanych akcji i stres wybiły nas z rytmu. Minęła sześćdziesiąta minuta i nadszedł koniec meczu, ale przecież ktoś musi wygrać. Po pięciu minutach przerwy musieliśmy rozegrać dogrywkę, która trwała dwadzieścia minut. Nasza drużyna rozpoczęła pierwszą połowę. Walczyliśmy zaciekle. Nasi kibice mocno nas wspierali. Byliśmy bardzo blisko strzelenia gola, ale niestety bramkarz przeciwnej drużyny obronił nasz strzał. O godzinie 12:10 skończyła się pierwsza połowa dogrywki. Po dwuminutowej przerwie zawodnicy Arthur Griffith rozpoczęli drugą połowę. Była to ostatnia szansa na strzelenie gola przed karnymi. Zawodnik przeciwnej drużyny z numerem 9 miał ze mną jeden na jeden. To był mocny strzał, ale go obroniłem i uratowałem nas przed porażką.

W końcu sędzia zakończył mecz. Żadnej drużynie nie udało się wbić gola. Przyszedł czas na rzuty karne. Pierwszy strzał udało mi się obronić, więc cała drużyna się cieszyła. Następnie przyszła kolej dla zawodnika z mojej drużyny.

– Strzelił to, mamy przewagę! – cieszyliśmy się.

Następnie przeciwnej drużynie udało się strzelić. Teraz znów była nasza kolej. Ryan podszedł do piłki. Sędzia zagwizdał.

– Trafił! Co za gol!

Było 2:1. Na razie mieliśmy przewagę. Przeciwnicy zaczęli się niepokoić. Po dziesięciu minutach karne się zakończyły. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało. Wygraliśmy! Każdy skakał z radości. Następnie odbyła się ceremonia wręczenia pucharu DDSL i medali. Ja jako kapitan drużyny odebrałem puchar i pełen dumy uniosłem go do góry.

– Mamy to! – wykrzyknąłem.

To był niesamowity mecz, który na długo zostanie w mojej pamięci.

Jonasz Owsianka, klasa 7, Polska Szkoła SEN

FOTO: Jonasz Owsianka, archiwum prywatne


Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.