Czy irlandzki sektor turystyczny jest zagrożony przez rosnące ceny?
Pomimo niezmiennie silnej marki i niezaprzeczalnego uroku, irlandzki sektor turystyczny zmaga się z rosnącymi kosztami, spadającą liczbą odwiedzających i kryzysem zakwaterowania. Czy kraj zdoła utrzymać swoją atrakcyjność w oczach podróżnych z całego świata?
Wraz z końcem kolejnego sezonu letniego, irlandzki przemysł turystyczny i hotelarski – największy rodzimy sektor gospodarki i największy pracodawca regionalny – ponownie trafia pod lupę. Zatrudniając ponad 250 tys. osób w 20 tys. firm, jego kondycja ma kluczowe znaczenie dla krajowej gospodarki. Jednak oznaki napięcia narastają, a dyskusja o przyszłości branży przybiera na sile.
Oficjalne dane irlandzkiego Centralnego Biura Statystycznego (CSO) pokazują dwucyfrowy spadek w branży turystycznej w pierwszej połowie 2025 roku – liczba zagranicznych turystów w maju była o 10 proc. niższa niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. Liczba turystów odwiedzających Irlandię z kontynentalnej Europy spadła aż o 21 procent. Jednak przedstawiciele branży opisują sezon raczej jako „płaski”, niż jako dramatyczny spadek.
Jedno pozostaje bezsporne: Irlandia jest droga. Według Eurostatu ceny w hotelach i restauracjach są o 29,3 proc. wyższe niż średnia w UE – ustępując jedynie Danii. Ta różnica budzi obawy o konkurencyjność Irlandii jako kierunku turystycznego.
Wzrost cen hoteli nie wynika z ogromnego popytu, lecz z kurczącej się podaży miejsc noclegowych. Wiele hoteli i pensjonatów podpisało długoterminowe umowy z rządem na zakwaterowanie uchodźców i osób ubiegających się o azyl, co wyłączyło z rynku tysiące pokoi. Niedobór ten podniósł ceny w całym sektorze – od luksusowych hoteli po skromne pensjonaty.
Dla wielu podróżnych koszty zakwaterowania stanowią największy wydatek. W połączeniu z wysokimi cenami jedzenia i napojów, całkowity koszt podróży do Irlandii może być zaporowy. Restauracje, puby i kawiarnie musiały podnieść ceny, by zrekompensować inflację i rosnące płace – ale to klienci odczuwają tego skutki.
Pomimo wysokich kosztów, Irlandia wciąż przyciąga turystów. Narodowa agencja turystyczna Fáilte Ireland informuje, że 63 proc. odwiedzających ocenia kraj jako „bardzo dobry” lub „dobry” pod względem stosunku jakości do ceny. Tylko 5 proc. uważa go za „słaby”. Co najbardziej się podoba w Irlandii? Okazuje się, że życzliwość mieszkańców, zapierające dech w piersiach krajobrazy i bogate dziedzictwo kulturowe.
Ta trwała atrakcyjność Szmaragdowej Wyspy sugeruje, że wielu turystów jest gotowych zapłacić więcej za irlandzkie doświadczenie – podobnie jak odwiedzający Disneyland czy Universal Studios, akceptują wysokie ceny jako część pakietu. Irlandzkie atrakcje, od Klifów Moherowych i Newgrange po Guinness Storehouse i Temple Bar, wciąż fascynują zagranicznych turystów.
Podczas gdy niektórzy analitycy apelują o spokój, inni ostrzegają, że konieczna jest poważna korekta, by sektor pozostał rentowny. Pytanie nie brzmi, czy Irlandia nadal będzie przyciągać turystów – bo na pewno będzie – lecz czy uda się to przy obecnym poziomie cen, nie zniechęcić szerszego grona podróżnych planujących tu wizytę.
Reputacja Irlandii jako światowej klasy kierunku turystycznego pozostaje nienaruszona. Ale przy mniejszej liczbie odwiedzających i rosnących kosztach, wyzwaniem staje się utrzymanie dostępności i atrakcyjności – nie tylko dla tych, którzy mogą sobie pozwolić na luksus.
Marka „Irlandia” jest silna. Pytanie brzmi: czy uda się ją taką utrzymać?
Irlandia wciąż zachwyca, ale musi uważać, by nie stać się luksusem dostępnym tylko dla nielicznych. Jeśli kraj chce utrzymać swoją pozycję jako otwarty i różnorodny kierunek turystyczny, konieczne będą działania na rzecz większej dostępności cenowej. W przeciwnym razie może utracić część swojej globalnej atrakcyjności – nie z powodu braku uroku, lecz przez zbyt wysoką cenę za doświadczenie, które kiedyś było dostępne dla każdego.
AD