W codziennym pośpiechu, rzadko zaglądamy na etykiety produktów, które wrzucamy do koszyka. Kolorowe opakowania, kuszące hasła i długi termin przydatności – to wystarczy, by przekonać nas do zakupu. Ale co tak naprawdę kryje się w środku? Odpowiedź często mieści się w kilku tajemniczych symbolach: E100, E621, E250… Lista wydaje się nieskończona. To są właśnie związki „E” – konserwanty, barwniki, wzmacniacze smaku i emulgatory. Choć zatwierdzone przez instytucje żywieniowe, wiele z nich powoli, systematycznie niszczy nasze zdrowie.
Trucizna w przebraniu
Związki „E” to syntetyczne lub naturalne dodatki do żywności, które mają poprawić jej smak, wygląd i trwałość. Brzmi niewinnie? Niestety, wiele z tych substancji ma działanie toksyczne, szczególnie przy długotrwałym ich spożywaniu. Oto przykłady, a jest ich wiele, wiele więcej:
E250 (azotyn sodu) – dodawany do wędlin i mięs, by zachowały różowy kolor. W żołądku może przekształcać się w nitrozoaminy – związki rakotwórcze
E621 (glutaminian sodu) – wzmacniacz smaku obecny w przyprawach, zupkach, daniach gotowych. Podejrzewany o powodowanie tzw. „syndromu chińskiej restauracji” (bóle głowy, kołatanie serca, osłabienie)
E102 (tartrazyna) – sztuczny żółty barwnik. Może wywoływać reakcje alergiczne, nadpobudliwość u dzieci, a nawet wpływać na rozwój ADHD
E320 i E321 (BHA i BHT) – konserwanty używane w przetworzonych tłuszczach. Powiązane z zaburzeniami hormonalnymi i uszkodzeniami wątroby.
Co E-związki niszczą w naszym organizmie?
Wieloletnia ekspozycja na sztuczne dodatki spożywcze prowadzi do kumulacji szkodliwych substancji w organizmie. Najczęściej cierpią:
układ pokarmowy – błona śluzowa jelit staje się podrażniona, zaburzona zostaje mikroflora, co prowadzi do stanów zapalnych, alergii pokarmowych i problemów z trawieniem
wątroba i nerki – to one odpowiadają za filtrowanie toksyn. Przy stałym obciążeniu związkami „E”, mogą ulegać przeciążeniu i uszkodzeniom
układ nerwowy – niektóre dodatki mogą przekraczać barierę krew-mózg, wpływając na koncentrację, sen, nastrój, a nawet rozwój neurologiczny u dzieci
układ odpornościowy – toksyny osłabiają mechanizmy obronne organizmu, zwiększając podatność na choroby, w tym nowotwory.
Gdzie się ukrywają?
Związki „E” znajdziesz niemal wszędzie: w wędlinach, serkach topionych, chipsach, napojach gazowanych, słodyczach, gotowych sosach, pieczywie z supermarketu, zupkach instant, konserwach, mrożonkach i przyprawach typu „5 smaków”. Nawet produkty dla dzieci nie są wolne od tych dodatków. Kolorowe jogurty, cukierki, napoje – to często chemiczna bomba w ładnym opakowaniu.
Dlaczego nikt o tym głośno nie mówi?
Bo to miliardowy biznes. Przemysł spożywczy nie jest zainteresowany naszym zdrowiem, tylko długim terminem ważności i uzależnieniem konsumenta od smaku produktu. Produkty z dodatkiem glutaminianu, barwników i aromatów sztucznych smakują intensywniej, ale niszczą od środka. Nie umieramy po nich od razu – ale chorujemy latami: na cukrzycę, raka, choroby autoimmunologiczne, depresję i otyłość.
Nie potrzebujesz trucizny, by zginąć szybko. Wystarczy codzienna dawka barwników, konserwantów i chemii, by odebrać sobie zdrowie powoli – łyżka po łyżce, kromka po kromce.
Czytasz etykiety? Jeśli nie – to nie wiesz, co wkładasz do ust. A nieświadomość, to dziś najgorszy wróg człowieka. Bo nie tylko dym papierosowy, ale i pozornie niewinne „E” potrafi zabić. Tylko wolniej. I w ciszy.
Maciej Jaworski FAT OUT
Autor mieszka od 20-lat w Irlandii (Co. Cork) w wolnym czasie uwielbia czytać książki, gotować oraz spacerować z psem – Staffikiem. Posiada wieloletnie doświadczenie udokumentowane certyfikatami z dziedziny dietetyki, kulturystyki, powerliftingu. Pomaga ludziom w powrocie do zdrowia po kontuzjach, pomaga w chorobach metabolicznych i problemach hormonalnych oraz współpracuje z osobami z nadwaga. Obecny Mistrz Świata, Mistrz Irlandii oraz Vice-mistrz Polski w Bench Press.

