Nasza Gazeta w Irlandii Chciał pracować w Irlandii, trafił na ulice. Smutna historia polskiego elektryka - Portal Polonii w IrlandiiPortal Polonii w Irlandii

Chciał pracować w Irlandii, trafił na ulice. Smutna historia polskiego elektryka

AUTOR: Wonderlane, CC BY 2.0 / Flickr.com

AUTOR: Wonderlane, CC BY 2.0 / Flickr.com

Jakkolwiek w Irlandii funkcjonuje wielu przedsiębiorczych Polaków, zdarzają się i tacy, którzy robią niemały wstyd naszej Polonii. Choćby Borys Sz., bezdomny, który przyszedł na posterunek Gardy z prośbą o… jego zaaresztowanie. Jego historia jest jednak co najmniej przejmująca.

Na początku września na jednym z posterunków Gardy zjawił się Polak. Jego zachowanie było dosyć niecodzienne. Pierwszym co zrobił po wejściu do budynku była próba dostania się do izby zatrzymań. 27-latek został szybko obezwładniony przez funkcjonariuszy. Będąc przyszpilonym do podłogi mówił, że chce coś zniszczyć.

Garda puściła go wolno. Niedługo potem wrócił jednak na posterunek i podjął kolejną próbę dostania się do celi. Która była znowu nieudana – przynajmniej do czasu. Funkcjonariusze nie puścili mu bowiem tego płazem. Mężczyzna został aresztowany. Wypuszczono go dopiero pod koniec października.

Jak się okazało, areszt był dokładnie tym, czego chciał mężczyzna  – Jestem zdumiony – tak skomentował sprawę obrońca Polaka, zacytowany przez „Irish Examiner”. Pierwszy raz spotkał się z sytuacją, kiedy to jego klient nie chciał uniknąć więzienia, a wręcz przeciwnie. Co było powodem nietypowego zachowania Polaka?

Jak się okazuje, jego historia jest bardzo smutna. Borys Sz. przybył jakiś czas temu na Zieloną Wyspę, gdzie chciał zaciągnąć się do pracy jako elektryk. Jak się jednak okazało, kwalifikacje, które zdobył w Polsce, w ogóle nie były uznawane w Irlandii.

Jako osoba niedawno przybyła do Irlandii i wcześniej tam nie pracująca nie miał on prawa do otrzymania zasiłku. To plus szybko kurczące się oszczędności szybko rzuciły go na ulicę. Był to prawdziwy dramat dla wykwalifikowanego elektryka, który wyjechał do Irlandii w poszukiwaniu lepszego życia, a trafił na życie tułacza.

Mężczyzna nie chciał skorzystać z pomocy dla bezdomnych. Dlatego też zdecydował się na równie desperacki, co niecodzienny krok. Gdy jego kara dobiegła końca, 28-latek zmienił zdanie co do odsiadki – chciał wyjść zza krat jak najszybciej.

Historia Borysa Sz. dobitnie pokazuje, że poza umiejętnościami i dobrymi chęciami potrzebna jest także odrobina planowania. Także tego awaryjnego.

Przemysław Zgudka


Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.