Oglądasz irlandzką telewizję, albo słuchasz tutejszego radia? To nie ma szans, żebyś nie słyszał o zespole Ryana Sheridana. Jego piosenki lecą tam w kółko, a pierwsza płyta zyskała status platynowej. A Ryan gra w duecie z Polakiem, Arturem Graczykiem.
Ich kariera nadaje się na scenariusz hollywoodzkiego filmu. Chłopaki grali sobie na ulicy w centrum Dublina. Byli buskerami, czyli ulicznymi artystami. Z tego się utrzymywali. 23 marca mijał ich Brian Whitehead, menadżer z potężnej firmy MCD, potentat na irlandzkim rynku muzycznym. Przystanął i przysłuchiwał się im dobre 10 minut, a zamiast pieniędzy do futerału na gitarę wrzucił swoją wizytówkę. Muzycy zadzwonili i już po kilku dniach grali z takimi sławami jak The Dubliners, Aslan, czy Republic Of Loose… Później nagrali razem płytę, która w krótkim czasie przybrała kolor platyny. Teraz już nie grają na ulicy, a organizatorzy za ich koncerty muszą płacić tysiące euro. I na tym nie tracą, bo przychodzą tłumy fanów.
Zespół Ryana to w zasadzie dwójka osób – Ryan i Artur (dopiero niedawno dołączył do nich drugi gitarzysta).
Artur Graczyk przyjechał do Irlandii w 2006 roku. Ze Śląska.
– Zawsze chciałem w życiu zajmować się muzyką. Niestety w Polsce było to niemożliwe. Próbowałem, ale szybko okazało się, że jedynym wyjściem jest emigracja – opowiada.
Tu jak każdy z nas, na początku zaczął normalnie pracować. Jednocześnie szukał zespołu. Nie miał problemu z jego znalezieniem. Grywał na dublińskim ulicach w polsko-czeskiej kapeli, a pieniędzy zarabiał tyle, że po pierwszej ulicznej sesji zrezygnował z etatu. Później spotkał Ryana, z którym też zaczynali na ulicy. Później zdarzały się koncerty dla 80 tysięcznej widowni…
– W końcu mogę się skupić na tym co dla mnie najważniejsze – na muzyce – opowiada Artur. Pewnie zastanawiacie się na czym gra Artur? W zasadzie na każdym instrumencie rytmicznym. W jego domu w salonie stoi perkusja, kachon, djemby i dziesiątki instrumentów, których nazwy nawet trudno powtórzyć. Można tam znaleźć nawet… toster.
– Staram się wycisnąć z niego jakieś ciekawe brzmienie – śmieje się muzyk. Z Ryanem gra na kachonie, które dla osoby niezwiązanej z muzyką wygląda jak zwykłe drewniane pudło. Zresztą nazwa pochodzi od hiszpańskiego słowa cajon, co oznacza skrzynia. To drewniany instrument perkusyjny pochodzący z Afryki, wymyślony przez afrykańskich niewolników na kontynencie amerykańskim, w Peru. Stamtąd trafił do Europy, gdzie zaczęli go używać muzycy flamenco. Instrument ma zwykle kształt prostopadłościanu. Gra się na nim, siedząc okrakiem na jego górnej części i uderzając dłońmi w przednią ścianę. Tylna ściana posiada otwór.
I taka skrzynka wystarczy, aby piosenki zespołu Ryana brzmiały fantastycznie. Dowodem jest platynowa płyta za album The Day You Live Forever. A dowody można mnożyć. Wymieńmy kilka z brzegu: video do piosenki Stand Up Tall zostało nominowane do nagrody na najlepszy teledysk w 2011 roku dla Irish Music Television, ich koncerty były otwierane nawet przez prezydenta Irlandii, grali przed najważniejszymi meczami irlandzkiego futbolu na pełnym 80 tysięcznym stadionie. Zresztą dokonali tego jako pierwsi artyści w historii – zagrali na dwóch największych stadionach w całej Irlandii tego samego dnia! Oba były zapełnione do ostatniego miejsca. Dodajmy jeszcze dziesiątki telewizyjnych wywiadów w najlepszych porach oglądalności i uwielbienie tysięcy fanów i fanek. Polak potrafi!
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.